Dla Stanisława Ożoga nakreślenie tekstu opowieści to żadna nowość. W Jarosławiu działał w kabarecie. Do dziś tworzy wiersze i piosenki.
Dyplom niemieckiej uczelni do Polski wiózł z dumą. Był rok 1978, a on zamierzał zostać w Warszawie, gdzie zaproponowano mu pracę w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej. - Ale
kiedy zaprowadzono mnie do obskurnego pokoiku, gdzie siedział nieprzyjemny facet, wyjadający scyzorykiem mielonkę z puszki i usłyszałem, że to jest redaktor techniczny, któremu
mam asystować, grzecznie podziękowałem i wróciłem do Rzeszowa. Dostałem posadę kierownika artystycznego w oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej. Siedziba mieściła się w jednym z
domów przy Alei pod Kasztanami.
Rzeszowskie klimaty
To było miejsce jego pracy przez 12 lat. Projektował okładki, ilustracje do bajek, kalendarze. Rzeszowski oddział KAW był jedynym wydawnictwem w regionie. Najbliższe znajdowały
się w Lublinie i w Krakowie. Wydawał wówczas wiele pozycji. Stanisław Ożóg ilustrował bajki dla dzieci m.in. „O krasnoludkach i o sierotce Marysi”, poezję Leśmiana, Norwida,
Asnyka, Tetmajera, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz poetów współczesnych, często miejscowych. - Drukowaliśmy w Zakładach Graficznych w Rzeszowie, a książki wymagającego większego
kunsztu w Domu Słowa Polskiego w Warszawie.
Jeszcze za czasów KAW-u, w 1987 roku zaczął wyjeżdżać na Międzynarodowe Plenery Ilustratorów. Właśnie te, na które rok później jechał nyską z Leszkiem Ołdakiem. Organizowała je
Grażyna Szpyra, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Zamościu, wspólnie z redaktorami graficznymi Naszej Księgarni. Do Suśca przyjeżdżał m.in. Zbigniew Rychlicki, twórca Misia
Uszatka, Zdzisław Witwicki od wróbelka Elemelka, Józef Wilkoń, profesor Janusz Stanny. Stanisław Ożóg wciąż w tych plenerach uczestniczy, bo to okazja, by spotkać się z kolegami i
koleżankami ilustratorami z całej Polski. W takich wyjątkowych klimatach powstało ok. 80 prac - ilustracje do „Pana Tadeusza”, Biblii, dzieł Kochanowskiego, Słowackiego,
Sienkiewicza, Fredry, Reymonta, Kraszewskiego, Miłosza.
To i tak wyimek jego twórczości. W ciągu 40 lat pracy twórczej stworzył około 2 tysięcy obrazów, ilustracji, rysunków. Przygotował ponad 80 wystaw indywidualnych. W latach
1997-2004 jego prace co roku były prezentowane w domu Marii Kuncewiczowej w Kazimierzu Dolnym. Tym domem zarządzała Fundacja Kuncewiczów, której dyrektorem był Edward Balawejder.
W domu pisarki stworzył artystyczny salon. Zapraszał plastyków, poetów, pisarzy. Mogli tam mieszkać, oprowadzać zwiedzających i zapraszać ich na kawę do kuchni. - To było
szczególne miejsce - wspomina Ożóg. - Potem syn pisarki, Witold, sprzedał „Kuncewiczówkę” samorządowi województwa lubelskiego. Dom zrobił się zupełnie muzealny i już nie ma picia
kawy ze zwiedzającymi. Ale ja do Kazimierza Dolnego nadal jeżdżę. Na końcu ul. Lubelskiej stoi zabytkowa XVIII-wieczna stodoła z bali, kryta gontem. Właścicielka otwiera tam latem
galerię, w której wystawia moje prace. Dzieje się to podczas Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi, kiedy Kazimierz jest pełen gości.
Pod koniec lat 90. na rysunki Ożoga zwrócił uwagę Adam Spała, właściciel fabryki porcelany AS Ćmielów. Trafił na wystawę erotyków - linearnych, niedopowiedzianych do końca,
właśnie w Kazimierzu Dolnym w galerii „Bohema”. Zaprosił ilustratora do Ćmielowa i wiele rysunków zamówił. Zdobią ekskluzywne kolekcje porcelany i są stałym elementem wystroju
Muzeum Porcelany jako witraże. - Zrobiłem dla niego także serię znaków zodiaku na filiżanki serwisu, który zamówiła pani prezydentowa Maria Kaczyńska. Wzór został przez Pałac
Prezydencki zaakceptowany, ale nie doszło do podpisania wiążącej umowy. Wydarzyła się tamta katastrofa i zamówienia nie kontynuowano. Ćmielów wprowadził wzór do regularnej
sprzedaży.
|