Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Tatarzy


Nienadówka
Jeszcze za moich czasów dochowała się w Nienadówce pamięć o przodkach tatarach. Widomym znakiem, jaki pozostał po nich poprzez pokolenia do dzisiejszego dnia, jest zachowana u wielu mieszkańców mongoloidalna budowa ciała - niska, krępa postura i twarz o wystających kościach policzkowych oraz małych oczach. Takie nazwiska nienadowskie jak Tatara mówią wyraźnie o obcym pochodzeniu. Zachowały się też autentyczne nazwiska z Dalekiego wschodu np: Nawój. Przypuszczam, że w występującym tutaj nazwisku Naja kryje się także rdzeń tatarski. Może Naja to skrócenie Nogaja? Takie zaś jedne z najstarszych nazwisk, jak Binduga. Przybysze z najbliższych osad małopolskich łączyli się z przybyszami najdalszych azjatyckich stepów i znad Wołgi czy Dniestru i tak powstawała jedna społeczność. Trzebione szybko lasy pod uprawę gruntów chłopskich i folwarcznych - w nazwach takich miejscowości, jak Trzebownisko, Trzeboś czy Trzebuska pozostał ślad tej szeroko zakrojonej akcji - i tak wyrastały wsie, jedna za drugą. Nie tylko wsie, ale i miasteczka, jak np. Leżajsk, Sokołów czy Kolbuszowa.
powiększ zdjęcie Powyższe słowa pochodzą ze wspomnień Jan Bolesława Ożoga, dodam tylko że w Nienadówce pewne rejony wioski mają swoje nazwy np. Kalwaria, Kmiecie, Poręby, Pustki..." ciekawą nazwą jest znaleziona na niektórych mapach Nienadówki, nazwa "Majdan", słowo dosyć często występujące w nazwach wiosek, pochodzi z języków turecko-tatarskich i znaczy mniej więcej plac we wsi, w obozie wojskowym lub w warowni, podwórzec, podworzec. Umiejscowienie tej części nie jest również naturalne wzdłuż potoku, a jakby troszkę na uboczu, ale to tylko moje spostrzeżenie, ja pamiętam, że mówiono o tej części wsi, mieszkać, mieszkam, "w końcu".
Najazdy tatarskie na ziemie polskie zdarzały się często o czym wiemy z historii, zapiski dotyczące okolic Sokołowa to wiek XVII, w latach 1655/56 odnotowano najazd tatarski i spustoszenie Nienadówki, to pewno nie jedyne na tych terenach, wrogie wizyty tatarskie, nim Rzeczypospolita poradziła sobie z tym problemem. Jednak jeżeli zagłębić się w teksty poniżej, można się zastanawiać czy nie były to przyczółki, które przy następnych najazdach były by bardzo przydatne w tych rejonach, czy do ostatecznej polonizacji nie przyczyniła się bitwa pod Wiedniem stoczona 12 września 1683 roku między wojskami polsko-austriacko-niemieckimi pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego, a armią Imperium osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy. Bitwa zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przeszli do defensywy i przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy, a więc i "nasi Tatarzy" zapomniani, przez chanat krymski, osiedli na stałe i ulegli wpływom i obyczajom miejscowej ludności.


Ballada

Już widać było na niebie łuny
Choć nie strzelały pioruny
Bo po raz wtóry wpadł między szyki
I się ukazał Tatarzyn dziki
Co tam Tatarzy dumny i rady
Polski lud dzielny
Tatar tymczasem wlazł do Stobiernej
Wlazł do Stobiernej i z tej rubieży
Przyszli do miasta uciekinierzy
Płacze nad wałem siwa staruszka
porwał jej Tatar wnuczkę pastuszka
Druga kobieta też od łez tonie
Spalili domy zabrali konie
Polak se dalej politykował
Tatar już zdążał do Sokołowa
Na miejskiej radzie
bez większych swarów
Postanowiono przyjąć Tatarów
Przyjąć Tatarów i dać im ziemię
Bo jest to dzielne Tatarskie plemię
Bez większych swarów no i bez żalu
Tatar w tej chwili stał na Zawalu
Stać na Zawalu, dla nich nie sztuka
No i już Tatar do miasta puka
Puka do miasta jeszcze polskiego
By wejść do miasta małopolskiego
Był to Sokołów już Małopolski
Bo Polak uciekł na dalsze wioski
I przyszedł Tatar, pojąć nie może
Och , jak tu miło, och, jak tu szczodrze
Dobrze, że mamy polskiego pana
Nie powrócimy nigdy do Chana
I nagnał trzody, koni i wołów
Tak to wyglądał wtedy Sokołów
Ci co zostali pojąć nie umią
Nie taki diabeł jak go malują
Nikogo nie bił, wszystkich szanował
Ni i żywności też nie żałował
I orze ziemię na szerszą miarkę
I już tatarka, sieje tatarkę
Już nie pustoszył sąsiednie wioski
Do Sokołowa dokładał troski
Niechaj zrozumie ta okolica
Że tutaj jest już jego stolica
Więc gospodarzył jak się należy
Zaczęli wracać uciekinierzy
Handel, rolnictwo, przemysł, rzemiosło
Wszystko nad podziw rosło i rosło
Żeby umocnić Z Lachami zgodę
Kazał lać na łeb święconą wodę
Tatarzy przeszli na wiarę nową
Nie pod przymusem lecz pod namową
I od tej chwili
Sto lat nie uszło i się spolszczyli



Jak żyli Tatarzy
Trwały prace przy sypaniu wałów obronnych w Sokołowie, które w znoszono nakazem króla Zygmunta III Wazy tak jak i w całej Rzeczypospolitej. Od pewnego czasu Tatarzy koczujący na terenie Puszczy Sandomierskiej rozzuchwalili się do tego stopnia, że ciągle napadali na wioski gdzie rabowali bydło i mienie, a tych, którzy stawiali opór wybijali w pień i palili domostwa. Gdy budowa wałów była bliska ukończenia, wiosną 1625 roku przybył do Sokołowa na królewski rozkaz, oddział ciężko zbrojnej wybranieckiej konnicy do walki z Tatarami. Wojsko to było z hetmanem Żółkiewskim na wyprawie rosyjskiej skąd wzięto w niewolę Carów rosyjskich. Miasto poniosło duże koszta i wiele wysiłku na budowę wałów, a do tego trzeba było utrzymać wojsko i konie w okresie przednówku. Nadzieja jednak była jednak iż wojsko zapewni im ochronę od zmory tatarskiej. Wraz z oddziałem przybył wysłannik królewski, który miał za zadanie utrzymanie porządku w oddziale, a gdy nadejdzie sprzyjająca chwila wejść w puszczę i oczyścić jej teren z Tatarów. Wreszcie gdy nadszedł ten czas mieszczanie zaopatrzyli go w chleb, masło, ser, gorzałkę i owies. Sobie poskąpili, ale wojsko otrzymało co trzeba. Wjechali w stary królewski las gdzie rosły potężne dęby i lipy. Przejeżdżali przez zagajniki przez polany wypalone niedawnym pożarem, gdzie wyrastały już nowe krzaki malin. Puszcza a takich miejscach szybko goiła swoje rany, a użyźniona popiołem ziemia, dawała obfity plon czernic i jagód. Żołnierzy kąsały stada komarów i natrętnych much, po ziemi pełzały żmije, a dokuczliwe mrówki wciskały się wszędzie i kąsały zajadle. Człowiek nie przyzwyczajony do tych warunków uciekał co sił z zielonego piekła. Od czasu do czasu przez las lub polanę przebiegało stado jeleni i saren. W nocy wycie wilków niepokoiło konie.


W pierwszym i drugim dniu przeczesywaniu puszczy, żołnierze nie napotkali śladów Tatarów. W trzecim dniu na skraju młodnika zauważono oddział tatarskich jeźdźców na małych konikach. Tatarzy na widok wojska zaczęli celowo uciekać i wciągać ich w zarośla gdzie łatwiej im było niż ciężko zbrojnym jeźdźcom. W pewnym momencie Tatarzy stawili opór, rozległ się szczęk broni, kwik koni, które przelęknięte stawały dęba by wyrwać się z młodnika. Żołnierz, który spadł z konia nie miał już szans na przeżycie. Natychmiast był tratowany przez wytresowany tatarskie koniki i dobijany tatarskimi szablami.



Tylko nie licznym żołnierzom udało się ujść zagładzie. Niektóre konie konie same przyszły do Sokołowa na swoje stoiska, pokaleczone, smutne ze zwisającymi siodłami. Widząc to wysłannik królewski domyślał się co spotkało oddział. w Kilka godzin później, przyjechało dwóch żołnierzy, którzy opowiedzieli co się stało, ze wpadli w zasadzkę obmyśloną przez Tatarów. Na te słowa wysłannik zbladł i zatrwożył się co teraz powie królowi. Rozeszła się ta wieść po mieście, niektórzy mówili, że teraz na pewno przydadzą się im te budowane wały.



Od tej chwili Tatarzy stali się jeszcze bardziej zuchwali, brali co chcieli, a nikt nie odważył się im stawić czoła. W puszczy ich wspólne żony zajmowały się przygotowywaniem posiłków, opiekowały się dziećmi i tkały ubrania z lipowego włókna czyli łyka. Było to ubranie higieniczne i zdrowe, buty też mieli sporządzone z lipowego łyka. W zimie zaś mieli ubrania ze skór i kożuchów. Dzięki specjalnej woni ubiorów z lipowego łyka żadne pasożyty się w nim nie mnożyły. Tatarzy dokładali też dużo opieki nad swoimi starcami i matkami z dziećmi. W starszym wieku dzieci segregowano. Niepełnosprawne dziewczynki zabijano, a niepełnosprawnych chłopców szkolono na pomocników do ciężkich prac. Ci niepełnosprawni mieli jednak zakaz pod karą śmierci, obcować z kobietami. Dzięki takim rygorom eliminowano z pokoleń wszystkich niepełnosprawnych by mieć jak najwięcej zdolnych, zdrowych i silnych Tatarów.



Branki Tatarskie

Na Krymie w stolicy tatarów - Bakczysaraju i Hamacie panowała wielka radość. Z Lechistanu wróciły dwie branki i zameldowały o zwycięstwie Tatarów nad doborowymi oddziałami wojsk polskich w puszczy pod Sandomierzem. Chan z radości zatarł ręce i był bardzo rad. Tu trzeba dodać, że owe branki były dorodnymi kobietami specjalnie szkolonymi do wypełniania specjalnych zadań. Umiały doskonale jeździć konno, skakać, biegać i pływać, a także gwizdać ,kopać, rzucać kamieniami z procy. Umiały kryć się, posługiwać różnymi językami, czytać z mapy, a nawet w razie potrzeby zabijać. Był to spryt i przemyślność obliczona na użytek specjalnych okazji, w których szeregowi wojownicy nie mogli sprostać. Kobieta zawsze łatwiej prześliźnie się wędrując jako zwiadowca w obcym kraju.

Na drugi dzień Chan kazał przyprowadzić cztery branki i rozkazał im jechać różnymi drogami do Lechistanu do wspomnianej puszczy, gdzie żyli na wpół legalnie tatarscy osadnicy z poleceniem utworzenia tam republiki Tatarskiej ze stolicą w Sokołowie. Takie jakby republiki istniały już w Rusi na ziemi Koweńskiej, Mińskiej, Grodzieńskiej i Wileńskiej.


Powiedział: Musicie z Sokołowianami iść na kompromis i zaproponować im korzystną współpracę tak abyście się tam dobrze zadomowili, działać musicie przy tym bardzo ostrożnie. A co będzie jeżeli się to nie uda, rzekły branki. Niech ziomkowie postraszą ich ciągłymi napadami to na pewno zamysł się uda i przystaną na waszą propozycję. Będziecie posłuszni i wierni dziedzicowi sokołowszczyzny, w zamian za osiedlenie. Tak też się stało.
Tatarów zniewolili dopiero rosyjscy carowie, a po rewolucji w 1917 roku Tatarzy ogłosili swoją "Krymską Demokratyczną Republikę. Jej premierem i dowódcą wojsk został Maciej Sułkiewicz. Po przegranej wielkiej bitwie pod Bakczysarajem z "bolszewikami" Tatarzy popadli w niewolę jeszcze większą od poprzedniej. Wyburzono im meczety i odebrano własność prywatną.


Tatarzy na sokołowsczyźnie



Na sokołowszczyźnie po raz wtóry pojawili się Tatarzy. Tym razem był to najazd niezbyt groźny, a nawet dla niektórych mieszkańców Sokołowa korzystny. Po zrabowaniu i spaleniu Stobiernej Tatarzy zahaczając po drodze o wsie Nienadówkę i Trzebuskę zbliżali się szybko do Sokołowa. Sokołów w tym czasie nie był przygotowany należycie do obrony, nie liczono wcale na własne fortyfikacje obronne jakimi były wały obronne. doszło do tego że ludzie w obawie o swoje życie w większej części uciekli z miasta wraz ze swym dobytkiem. Tymczasem Tatarzy szli na Sokołów wraz z żonami, dziećmi i całym dobytkiem prowadzeni przez przewodników.


Tymczasem na miejsko-dworskiej naradzie w Sokołowie bez większych swarów postanowiono przyjąć Tatarów i nadać im ziemię, nie tylko w Sokołowie, ale i w sąsiednich wioskach, takich jak: Mazury, Nienadówka, Turza, Wólka Niedzwiecka, Kuduki. Tatarzy po wejściu do Sokołowa za to zaproszenie i przyjęcie, byli radzie miejsko-dworskiej i wszystkiej ludności pozostałej w Sokołowie bardzo wdzięczni dzielili się z Sokołowianami zdobytą żywnością, ponieważ na miejscu już nic nie było. Pomimo przeważającej siły uzbrojonych Tatarów w urzędzie rady miejsko-dworskiej zawarto z nimi odpowiednią umowę, korzystną dla obu stron. Rozdzielili sobie nadaną ziemię w poszczególnych wioskach i tam się osiedlili. Zobowiązali się za to płacić podatki i być posłuszni i wierni polskiemu dziedzicowi. Była ta umowa Tatarom bardzo na rękę, ponieważ, nie czuli się już zbyt silni, unikali za wszelką cenę starć z wojskami polskimi. Na powrót do ojczyzny do Czyngis-chan też nie mogli już liczyć bo wiedzieli, że łatwiej im było wejść w granice Rzeczypospolitej niż wyjść z niej cało. Drogę ich powrotu mogli też zagrodzić Kozacy. Rząd królewski w Warszawie, wiedział dobrze, że Tatarzy w Małopolsce nie mają już żadnych poważniejszych sił zagrażającym interesom Rzeczypospolitej, z obojętnością dlatego patrzył przez palce na to co się tutaj dzieje. Polska w tym czasie należała do do czołowych mocarstw w Europie i stać ją było kilka lat później na wiedeńską wyprawę w 1683 roku przeciwko Turkom w obronie chrześcijaństwa.

Tatarzy oprócz polowań po lasach by się utrzymać przy życiu, ponieważ innego wyjścia nie mieli od czasu do czasu napadali na wsie i rabowali dobytek i ponownie ukrywali się po lasach zacierając za sobą ślady. Po osiedleniu się na Sokołowszczyźnie, Tatarzy odetchnęli z ulgą i zaczęli dobrze gospodarować, uprawiali ziemię, pierwsi wprowadzili na tych ziemiach uprawę gryki, czyli tatarkę. Bardzo im ta kasza z tatarki sporządzana na kobylim mleku smakowała, to był ich przysmak. Byli też specjalistami w hodowli małych, zdrowych i odpornych na zmienne warunki klimatyczne koni. Produkowali broń: szable, kusze, a nawet broń palną. Uchodzili za dobrych myśliwych na grubego zwierza. W bezdrożnych kniejach Puszczy Sandomierskiej lepiej się orientowali niż miejscowa ludność.

Mapa Tatarska składała się z dwóch kii. Jeden kij kładli w lesie w kierunku północno-południowym, a drugi kładli na nim, na krzyż, co wskazywało wschód-zachód. Na tych kijach były wyrzeźbione znaki miejscowości i ile mniej więcej zejdzie czasu, pieszo czy konno, by pokonać daną odległość. W ten sposób trafiali bez trudu gdzie chcieli, nie pytając nikogo o drogę i nie przyczyniając drogi.

Tymczasem widząc co się stało zaczęli powracać do Sokołowa uciekinierzy. Przybyło do miasta jeszcze więcej ludzi niż mieszkało wcześniej. Znów zakwitło rolnictwo i rzemiosło. Tatarzy pod namową ludności miejscowej i księży dobrowolnie się ochrzcili, przeszli na wiarę katolicką. Nie wiadomo jednak w których kościołach, czy w Nienadówce, czy w Sokołowie, ponieważ nie zapisano tego w żadnych metrykach. Przeszło 100 lat i wszyscy oni się spolszczyli. Pozostał tylko jedyny ślad o którym prawdę mówiąc wstydzę się pisać - dlaczego ludzie ze wsi w złej wierze nazywają Sokołowiaków "tatarami", a innym razem w dobrej wierze "mieszczanami" i na odwrót. Sokołowianie nazywają w dobrej wierze ludzi ze wsi "wieśniakami", a w złej "chamami", co oznacza człowieka niegrzecznego i nieinteligentnego. Od hama blisko do Chana, co oznacza wyższego dowódcę tatarskiego. Dlaczego tak jest skoro wiemy, że Tatarzy osiedlili się tak w Sokołowie jak i w całej okolicy ?

Liczę już 72 lata i wydarzenia te zaczerpnąłem i opisałem od swojego dziadka, który żył 90 lat, a mój dziadek zaczerpnął to wydarzenie od swojego dziadka, który żył 100 lat i ta wiadomość przetrwała do dnia dzisiejszego z pokolenia na pokolenie, chociaż nikt jej nie spisywał.

wspomnienia: Stanisław Słonina



II wojna światowa


W czasie II wojny światowej w 1942 roku Tatarzy na froncie w sile kilkuset żołnierzy pod dowództwem generała Własowa wraz z pełnym uzbrojeniem przeszli dobrowolnie na niemiecką stronę. Jak jeden tak i drugi sojusznik wykorzystywał ich do najgorszych zadań. Niemcy szczególnie wykorzystywali ich do zwalczania partyzantki, wykorzystując ich wrodzone cechy. Obietnicą było utworzenie państwa tatarskiego po zwycięstwie nad Rosjanami.

Własowcy walczyli także i w naszych stronach. Stojąc w okopach na linii frontu w 1944 roku w okolicy Wólki Sokołowskiej, zabili troje niewinnych ludzi: starego krawca który stanął w obronie swojej żony i młodzieńca Stanisława Naroga, a także niemieckiego księdza na drodze przed Sokołowem. Ksiądz ten w okresie wojny odprawiał Msze św. dla Niemców - katolików w kościele w Górnie. Po zajęciu Sokołowa przez wojska radzieckie własowcy dostali się do niewoli. Zostali wyprowadzeni do lasu za Kudukami i tam rozstrzelani jako zdrajcy, zawsze zdradzała ich fizjonomia. Zabitego księdza pochowano w miejscu gdzie zginął przy drodze. Jeszcze przez kilkadziesiąt lat czyjeś czcigodne ręce gdy nadchodziło Święto Zmarłych kładły na tej mogile wiązanki kwiatów i zapalały znicze. W kilka lat po wojnie do ks. Lachora Mieczysława w parafii Górno napisała matka owego niemieckiego księdza z zapytaniem czy nie jest wiadomo, gdzie spoczywają jego zwłoki. Mogiła ta zniknęła kilka lat temu, kiedy poszerzano drogę, a znalezione kości ponoć zakopano gdzieś w lesie.

opr: Bogusław Stępień

Write a comment

Comments: 0

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013