- Czwartek
Na szerokim korytarzu Zespołu Szkół nr 1 w Nienadówce rzędy krzeseł. W pierwszym siedzi Weronika Nowak, córka Franciszki. Miała 13 lat, kiedy jesienią 1940 roku do ich domu
zapukał kierownik szkoły, prowadząc ze sobą nową nauczycielkę i jej dwóch synów.
- Nas w domu było siedmioro dzieci, ale tato przyjął, bo strasznie prosiła - wspomina pani Weronika. - I nawet żeśmy się zgadzali.
Na szkolnym korytarzu zapada cisza. Tylko rzutnik cicho szumi, kiedy na ekranie pojawia się Grotowski. Idzie drogą do wsi swojego dzieciństwa. Schowanym za kamerą Amerykanom
tłumaczy:
Kiedy tu przyjechałem, byłem załamany. Zawalił się cały mój świat... Młodsza córka (Ożogów) wzięła mnie za rękę i pobiegłem z nią przez pola, złote łąki. To był nowy początek. Coś
się narodziło.
Szuka więc domu Ożogów i jabłonki w sadzie. Odnajduje Ludwika Janika, który był jego nauczycielem. Wypatruje znajomych nazwisk na murze kościoła, gdzie wisi tablica upamiętniająca
ofiary II wojny światowej.
Teraz widownia poszeptuje. Znają te miejsca, tych ludzi, uśmiechają się więc do starych drewnianych płotów i konia co wygląda ze stajni.
- A widziała pani, jak koń się go nie bał. Pies się go nie bał. Krowy stały jak durne, kiedy wziął za łańcuch. A przecież normalnie to takie spokojne nie są, tylko ciągną do domu
- komentują widzowie filmowe sceny.
- Teraz już mało kto hoduje krowy i konie - dowodzi pan Marian, który przyszedł na seans z żoną. - Film nagrany 30 lat temu, ale bardzo dobrze się ogląda. I momentami jest do
śmiechu. Podobało mi się to, jak Franciszka Ożogowa mówi mu:
"Idziemy na mleko”, a on się z tego cieszy.
Grotowski o Nienadówce zawsze mówił. Amerykanów i Francuzów uczył poprawnej wymowy i pisowni nazwy tego miejsca. To trwało lata. Napisał bardzo ważny tekst o tym miejscu. Dziś
trudno mówić o Grotowskim bez wspominania Rzeszowa i Nienadówki. Dwa lata temu w czasie obchodów Roku Grotowskiego w Japonii właśnie te nazwy padały. Wsi w Polsce są dziesiątki
tysięcy, ale ta dzięki niemu zaczęła funkcjonować dla ludzi teatru jako miejsce mityczne. <>br<<br>> - Kiedy przyjechał kręcić ten film, myśmy nie wiedzieli, że
Jurek jest sławny - mówi pani Weronika. Po filmie jednak coraz więcej osób zaglądało do gospodarstwa Ożogów. To z Warszawy, to z Opola.
- A potem mama nie śpi i przeżywa, czy wszystko dokładnie opowiedziała - kiwa głową Jolanta Ożóg i z niepokojem patrzy na rumieńce pani Weroniki.
Bo jak tylko film się skończył i wszyscy przeszli do sali, gdzie Kazimierz Janik, syn Ludwika, zastawił stoły przysmakami, starsza pani znów jest oblegana przez teatromanów. I
tylko żałuje, że nie ma Kazia. Starszy brat Grotowskiego jest profesorem fizyki jądrowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Miał być, ale nie dotarł.
Pani Weronika lubi powtarzać: "Gdyby wszystkie matki tak dzieci chowały, to w ogóle byłby inny świat” - uśmiecha się Aneta Adamska. - Ale oni byli kształtowani także przez
wyjątkowych ludzi, których poznali w Nienadówce. Uświadomiłam to sobie spotykając się z Ludwikiem Janikiem (ma teraz 97 lat), Weroniką Ożóg, Janem Ożogiem i Czesławą Nowińską (jej
mąż Jan Nowiński uczył Kazimierza Grotowskiego fizyki). To są ludzie, którzy mieli w swoim życiu idee i zasady. Jest w nich jakaś niesamowita serdeczność, pewnego rodzaju
elitarność w myśleniu. Piękno.
Więc pani Weronika nie musi rozumieć książek Grotowskiego.
- Kiedyś przysłał nam jedną, ale to trudne - mówi.
- Niełatwo odczytać jego przekaz - kiwa głową Anna Grzebyk, dyrektorka ZS nr 1 w Nienadówce. - Ale myślę, że dzięki temu filmowi i sesji w Rzeszowie nasze dzieci chociaż trochę go
poznały.
- Kiedy zaczęliśmy się przygotowywać do spotkania, uczniowie dali się porwać tej historii. Szukali świadków, fotografii, śladów Grotowskiego - opowiada Barbara Kołodziej,
nauczycielka polskiego w Nienadówce. - Ale jeszcze nie dorośli, by zmierzyć się także z jego dziełem.
Tytułowego filmu w całości nie udało mi się odnaleść, powyżej wybrane fragmenty z artykułu który polecam Ukazał się on 27 września 2011, Autor: Alina Bosak w Nowinach Rzeszowskich
przyg. Bogusław Stępień
|
Write a comment