Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Nienadówka na łamach NOWIN


Nowiny rzeszowskie - piszą



Jest to na pewno jakaś forma propagandy ówczesnej władzy, ale też nikt nie może powiedzieć że jest to zafałszowany obraz. Nienadówka zmieniła swoje oblicze najbardziej w latach 1960/70` ubiegłego stulecia.























Życiorys w pisany w XXX - lecie

Krzysztof Szeliga
Nowiny rzeszowskie nr 161 z 1974

powiększ zdjęcie Wzdłuż strumienia rozciąga się Nienadówka. Najbardziej towarowa wieś w powiecie kolbuszowskim. Rozległa, ludna, doskonale zagospodarowana. Szeregi murowanych domów, nawet willi, budynki inwentarskie i gospodarcze wzniesiono z cegły. Wszystkie zaś przykuwają uwagę przybysza nowością, nietrudno zauważyć, iż przebudowa wsi nastąpiła niedawno.



Biografia Społecznika

Inicjatorem rozbudowy wsi był Stanisław Nowak człowiek który w działalności na rzecz społeczeństwa strawił dziesięciolecia. Działacz s prawdziwego zdarzenia. On to właśnie pierwszy założył pierwszy w Nienadówce zespół cegielniany. Należało do niego 8 rolników, istniał 6 lat czyli dopóty dopóki wszyscy członkowie nie wyprodukowali cegły na dom i budynki inwentarskie. Cegłę wytwarzali w lecie z początku ręcznie, a w zimie wypalali w cegielni w Trzebusce.

Później, ponieważ dobry przykład jest zaraźliwy, jak przysłowiowe grzyby po deszczu. zaczęły się pojawiać następne zespoły cegielniane.

Stanisław Nowak jest sekretarzem miejscowej podstawowej organizacji partyjnej, członkiem Komitetu Gminnego i Powiatowego PZPR. Radnym gminnym, członkiem Rady Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej i rady nadzorczej GS.

Żebyśmy nie zapomnieli - przypomniał kierownik Kółka Rolniczego w Nienadówce Jan Kołodziej - Nowak jest członkiem zarządu w naszym kołku. I dodał zaraz: żebyśmy takich więcej mieli...

Stanisław Nowak był wśród założycieli kółka, które w ciągu 15 lat istnienia wspaniale się rozwinęło. — Na początku — mówił Stanisław Zdeb, prezes zarządu — była tylko jedna szopa.

Wprost wierzyć się nie chce w tak skromny początek, myślę tak mając przed oczyma okazały budynek, w którym znajduje się biuro, warsztaty, a na piętrze — pomieszczenia socjalne dla załogi i obszerna świetlica.

Na rozległym placu panuje porządek niepodzielnie. Maszyny stoją pod wiatami, wśród nich kombajn, jest. kolumna parnikowa... Kierownik Kołodziej mówi: Mamy 10 ciągników z zestawami sprzętu towarzyszącego. Są i młocarnie, lecz przydałyby się jeszcze 3 prasy do słomy. Jest roztrząsacz do obornika. rozsiewacz do wapna i nawozów, opryskiwacze, beczkowóz, sadzarka do ziemniaków. — A kombajn? — zapytałem kierownika kółka. — Zapotrzebowanie na usługi kombajnowe — odpowiada — przekracza wszelkie wyobrażenie... Jak go wieźliśmy — dodaje Nowak — niektórzy się dziwili — po co w Nienadówce kombajn, obecnie nikt już nie wyraża zdziwienia.

Efekty społecznego wysiłku


Mieszkańcy Nienadówki, jak mówi Antoni Woś, dawny długoletni przewodniczący GRN, nie stronią od akcji, które przynoszą pożytek całej wsi, wszystkim jej mieszkańcom. Tak np. było ze Spółdzielnią Zdrowia. Pomysł i inicjatywa założenia takiej spółdzielni wyszły od Nowaka, a aktyw wiejski poparł go natychmiast..

Uczestniczyłem— powiada Nowak — w różnych posiedzeniach rad nadzorczych GS, w zjazdach CRS. Często tam mówiło się tam o spółdzielniach zdrowia. Dobrze byłoby taką i u Nas założyć.

Podzieliłem się tą myślą ze społecznikami w Nienadówce, poparli. — Chodziliśmy — dorzuca Woś — od domu do domu. przekonywaliśmy, ludzie chętnie zapisywali się do spółdzielni, przyrzekali pomoc...

Prawie 400 tys. zł. włożyła wieś w budowę Spółdzielni Zdrowia, a udziały wpłacono przecież oddzielnie. Zakupiono za społeczne pieniądze plac, w czynie społecznym zwieziono materiały budowlane. Wszyscy się cieszyli, że budynek rośnie... Dzięki temu w Nienadówce na długo jeszcze przed ustawowym wprowadzeniem bezpłatnej opieki lekarskiej dla rolników zamieszkał lekarz.

— Szkołę — jedną z dwóch - także budowaliśmy częściowo w ramach czynu społecznego — opowiadał A. Woś. Wartość prac wykonanych przez mieszkańców wsi przy budowie i rozbudowie wyniosła 930 tys. zł. Prawda, że w tych wszystkich przedsięwzięciach nakłady środków ze skarbu państwa były bardzo znaczne, lecz wkład mieszkańców Nienadówki też się liczył

Godzina wspomnień


Wracamy w rozmowie do lat dawnych. Życiorys naszego rozmówcy jest jakby wpisany w powojenne trzydziestolecie, lecz szkołę społecznego działania przeszedł Nowak w okresie przedwojennym. Wtedy bowiem stawał się działaczem, wówczas kształtowała się jego sylwetka polityczna, poglądy na sprawy społeczne. Czynnie uczestniczył w radykalnym ruchu ludowym. Wziął udział w zmaganiach, jakie chłopi podjęli w drugiej połowie lat trzydziestych. Wspominamy więc o słynnym marszu na Kolbuszowej, o strajkach chłopskich.

Stanisław Nowak nie tylko aktywnie uczestniczył w ruchu ludowym. Doskonale rozumiał konieczność tworzenia zrzeszeń chroniących wieś przed wyzyskiem. Tworzy więc w Nienadówce Spółdzielnię Spożywców „Społem”. Sklep spółdzielczy rozwijał się, spółdzielnia krzepła, stawała się ważnym czynnikiem w życiu gospodarczym wsi.

Wybuch wojny oderwał Nowaka od rodzinnej miejscowości. Żołnierz Września, przeżył całą gorycz klęski.

Po wyzwoleniu wkroczył w nasze trzydziestolecie z ogromnym doświadczeniem działacza, społecznika. I jak w czasach walki był w pierwszym szeregu, tak i nie wycofał się z niego w dobie budowy zrębów nowego, sprawiedliwego ustroju. Zawsze pełen inicjatywy i pomysłów, przewodzi miejscowej, liczącej obecnie 27 członków podstawowej organizacji partyjnej, wykorzystując przy tym swe doświadczenia i wyczucie działacza.

Wprawdzie działalność społeczna w życiu Nowaka zajmuje tak ważne miejsce, to trzeba wspomnieć, że jest on rolnikiem gospodarującym nowocześnie i dobrze. Gospodarstwo pięciohektarowe, w tym 3 ha ziemi ornej. Dobrze postawiona produkcja roślinna. Kontraktuje ziemniaki, truskawki, a ze zbóż najwięcej uprawia pszenicy. Z łąki uzyskuje trzy pokosy, trawę z trzeciego - kisi w silosie. Podobnie jak i zielonkę z poplonów i parowane ziemniaki. W hodowli też uzyskuje niezłe wyniki. Posiada 3 dojne krowy, sprzedaje rocznie dużo mleka. Hoduję także sporo tuczników i 2 konie.

Praca i działalność społeczna przeplatają się w tym przebogatym życiorysie. Nie zaniedbywał ani jednej, ani drugiej dziedziny. Umiał i umie je pogodzić, w tym tkwi zapewne jego siła i zarazem przyczyna niemałych przecież dokonań
strzałka do góry

























Ludzie Dobrej Roboty

A. Łokaj
Nowiny rzeszowskie z dnia. 29 lipca 1971



Nienadówka. to jedna i najbardziej zasobnych wsi powiatu kolbuszowskiego. a równocześnie ( co idzie ze sobą w parze) najbardziej towarowa.

Tamtejsi rolnicy przodują w dostawach zboża, mięsa, mleka, jaj i owoców. Chętnie kontraktują również rośliny przemysłowe m.in rzepak , len.

Wieś znana jest również z licznych społecznych inicjatyw. Efektem ostatnich wspólnych przedsięwzięć mieszkańców wsi, jest wybudowana w czynie - nowa szkoła.
Przedstawiamy dziś trójkę przodowników z Nienadówki. Rolników, którzy wyróżniają się gospodarnością zaangażowaniem w społecznym życiu wsi.
strzałka do góry



























Stach Hanusin

Ryszard Ważny
Nowiny rzeszowskie


Stanisław Ożóg - rolnik z Nienadówki


R. Ważny: Jest pan partyjny ?
St. Ożóg: Tak się złożyło, że nie.
R. W.: A działaczem społecznym?
St. O.: Też nie. Pilnuje tylko gospodarstwa.
R. W.: Za co otrzymał pan Krzyż Kawalerski ?
St. O.: Mnie trudno powiedzieć. Ale wynika, że za robotę.
R. W.: Zanim to dotarłem, przepytałem o pana ośmiu przypadkowo spotkanych mieszkańców Nienadówki. Niczego się nie dowiedziałem. Znaczy to, że nie znają pana, a myślałem, że wręczony w Belwederze 4 września br. Krzyż Kawalerski przydał rozgłosu ?
St. O.: Zajęty Jestem polem. domem, chlewnią, budowaniem, załatwianiem, nie chodzę na zabawy, na spotkania, więc nie dziwota, że oprócz najbliższych, dalsi sąsiedzi mało mnie znają. Zwłaszcza że we wsi Stanisławów Ożogów chyba z dziesięciu i nikt nie wie o którego chodzi. Trzeba po przydomkach pytać.
R. W.: Pan ma „Hanusin". Skąd on się wziął ?
St. O.: Matka miała na Imię Hanna, we wsi mówili Hanusia, Hanusine gospodarstwo, Hanusin dom. I tak zostało.
R. W.: Cichy, skromny, pracowity rolnik — Jak w Warszawie pana dostrzegli ?
St. O.: Domyślam się, że za pośrednictwem Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego w Boguchwale, z którym od lat współpracuję.
R. W.: Jakie wrażenia t Belwederu ?
St. O.: Było nas wielu odznaczonych, z Instytutów, spółdzielń produkcyjnych, rolników Indywidualnych, spośród których byłem chyba najbiedniejszy, bo co z którym rozmawiałem, to ma 40 hektarów, 80 hektarów. Ja tylko dziesięć. No i byłem zaskoczony serdecznością władzy, że tak poważa rolników. Widać, zależy im na chłopach.
R. W.: Bardziej niż władzy terenowej?
St. O.: Jak tu odpowiedzieć. żeby źle nie wypadło ? Wrażenie takie, że im wyżej — tym lepiej.
R. W.: To sugeruje nie najlepsze doświadczenia na dole.
St. O.: Przyciska pan. więc powiem. Chciałem dla trzody uparować ziemniaki, dwa dni jeździłem za kolumną, do SKR, do zakładu usług, za mechanikiem. Kolumnę przyciągnęli i zabrali się za remont. Niech tam, myślę. Ale o trzeciej mechanik złożył narzędzia i mówi, że jego czas pracy się skończył, a kolumna nie gotowa. To taki jeden przykład.
R. W.: A co z parowaniem ziemniaków?
St. O.: Trochę znam się na tym. Kolumnę podszykuję sam. Na szczęście nie jestem nerwowy, bo inaczej awantura byłaby na cztery fajerki.
R. W.: Może pan przedstawić siebie i gospodarstwo?
St. O.: Od 21 lat żonaty, tych lat mam 48, siedmioro dzieci — drobiazgu, chodzą do podstawówki, pomagają przy żniwach, wykopkach. Mam dokładnie dziesięć hektarów i osiemdziesiąt arów pola, w tym osiem ornego. Od pięciu lat specjalizuję się w hodowli trzody chlewnej.
R. W.: Gospodarstwo pan kupił ?
St. O.: Po rodzicach otrzymałem cztery hektary, trzy wniosła żona w posagu, hektar osiemdziesiąt kupiłem l hektar dzierżawię.
R. W.: Budynki sam pan budował ?
St. O.: Wszystkie: dom, chlewnię, wszystko z pracy rąk, od nikogo grosza nie dostałem. No nie, na chlewnię wziąłem pół miliona złotych kredytu, część spłaciłem, ale to się opłaciło. Jak brałem kredyt — pieniądze były więcej warte niż teraz
R. W.: Pogłowie trzody spadło, bo nie ma pasz. Wielu też twierdzi, że to nieopłacalna produkcja. A pan hoduje ?
St. O.: Kilka lat temu ta hodowla była opłacalna. Była, bo rolnikowi zostawało te 5 tys. złotych ze sztuki. Teraz ledwie koło tysiąca zostaje.
R. W.: A Jednak zostaje...
St. O.: Bo nie liczę swojej roboty. Jakbym ją wkalkulował, wyszłoby, że za pól darmo robię.
R. W.: Więc niech pan przestawi gospodarstwo na coś innego.
St. O.: Łatwo powiedzieć: przestawić. Jak się przestawić, skoro uprawy i budynki są podporządkowane właśnie trzodzie. Przestawiać się, to znaczy wszystko przerabiać, rujnować...
R. W.: To jak będzie dalej?
St. O.: Przeczekać ten okres, może się zmieni na lepsze. Nieraz już tak bywało, że w końcu cierpliwy wychodził na swoje.
R. W.: Jak patrzę na obejście, na budynki, na maszyny, to mam wrażenie, że to kółko rolnicze, albo przynajmniej gospodarstwo zespołowe. Dostatnie gospodarstwo.
St. O.: Przecież ja tu od dziecka pracuję, grosz do grosza ciułam, w rozbudowę wkładam, pieniędzmi nie szastam, na urlopy nie jeżdżę. Jedyny urlop, to dwa lata służby wojskowej. Każdy ocenia człowieka z zewnątrz, niewielu zada sobie trud, by dowiedzieć się, jakim kosztem osiąga się taki poziom.
R. W.: Łatwo się dorobić w rolnictwie ?
St O.: Poprzedni okres sprzyjał rolnictwu. Można było się dorobić. Wtedy właśnie budowałem chlewnię, kupowałem maszyny: ciągnik, snopowiązałkę, drobniejszy sprzęt uprawowy. Teraz, gdyby startował — Jak ja — od pary koni i krów, to choćby dzień i noc tyrał, niewiele osiągnie.
R. W.: Dlaczego ?
St. O.: Brakuje maszyn, brakuje materiałów budowlanych. Brakuje i wszystko drogie. Jak się nie jest zagospodarowanym to start jest trudny. Wiadomo, kryzys.
R. W.: Pan dorabiał się ponad dwadzieścia lat...
St. O.: Faktycznie. I też różnie to było — raz lepiej, raz gorzej. Trzeba wierzyć, że będzie szło do lepszego.
R. W.: Nie brakuje opinii, że na wsi dobrze się żyje, że chłop to milioner ?
St. O.: Głupie gadanie...
R. W : A pan jest milionerem ?
St. O.: Zależy Jak liczyć. Jakby podsumował wartość nieruchomości, to tak. Jakby zobaczył na książeczkę oszczędnościową — tom biedak. Na podstawie wielkości sprzedanych płodów ocenią, że dobrze prosperuję. W ub. roku sprzedałem tych płodów na wartość 860 tvs. złotych. W tym roku sprzedałem już 5 ton żywca wieprzowego, ponad 4.5 tony zbóż, 2,3 tony truskawek, około 4 tys. litrów mleka — chyba dojdę do miliona.
R. W.: Więc Jednak milioner ?
St. O.: Tego miliona nie będę miał, bo trzeba odliczyć wydatki: na energię elektryczną, na nawozy, na niektóre usługi, podatki, remonty maszyn, na budowę wiaty i stodoły. Mało co zostanie. W gospodarstwie Je.st tak. że Im ono większe, im dochody wyższe, tym więcej wydatków.
R. W.: Oglądając obejścia wzdłuż drogi, to Nienadówka wygląda na bogata wieś.
St. O.: Owszem, jest bogata, bo pracowita, zaradna. Wielu na dwóch etatach robi: w fabryce i w polu.
R. W.: Czy wobec tego skromniejsze obejścia świadczyłyby o lenistwie właścicieli ?
St. O.: Tak nie można powiedzieć hurtem. Może i są leniwi, są i mniej zaradni, są i tacy. którym brakuje smykałki do rolnictwa.
R. W.: Na czym ta "smykałka” polega ?
St. O.: Na chęci do pracy i na kręceniu głową.
R. W.: W którą stronę ?
St. O.: Trzeba liczyć, co się opłaca, co robić, żeby taniej produkować. Pomaga w tym nauka. Ja chwytam i stosuję wiele nowości. Dlatego gospodarstwo jest wdrożeniowe.
R. W.: Co się wdraża ?
St. O.: Na przykład tańsze sposoby żywienia zwierząt: np. tuczników kiszonkami, łubinem pastewnym, polfamiksami. Idzie wtedy mniej paszy, a przerosty są wyższe. Później te doświadczenia stosują inni rolnicy, ale na początek trzeba być odważnym.
R. W.: Idealna byłaby wieś złożona z takich właśnie jak pan rolników: niewiele narzekają, dużo dają ?
St. O.: Na pewno. Jak jednak drzewa w lesie nie są równe, tak samo i ludzie...
R. W.: Co według pana jest już dobrego w rolnictwie, a co trzeba zmienić?
St. O.: Dobra jest mechanizacja. Żeby nie maszyny, nie obrobiłbym sam z żoną tych dziesięciu hektarów. Tylko przydałoby się tych maszyn więcej. I żeby relacje cen na płody były takie, aby się opłacało produkować wszystko. Przydałaby się lepsza obsługa rolnictwa, lepsze poszanowanie rolnika i jego pracy.
R. W.: Czuje się pan pewnie na tym gospodarstwie?
St. O.: Teraz tak. Jest na to gwarancja w Konstytucji.
R. W.: Żona zadowolona z pańskiego odznaczenia ?
St O.: No chyba.
R. W.: Sąsiedzi nie zazdroszczą ?
St. O.: Czego? Roboty nikt nikomu nie zazdrości. A wyróżniany zostałem za robotę.


strzałka do góry


























Mister Nienadówka

Ryszard Ważny -
Nowiny rzeszowskie nr 110 z 17 maja 1977

powiększ zdjęcie Gdyby takie tytuły przyznawano wsiom — Nienadówka miałaby ogromne szanse. Już na oko wygląda na zamożną, bardziej miejską dzielnicę willową, gdzie dom w dom jest murowany. A jest przecież około 600 numerów. Tu i ówdzie tylko zobaczyć można drewniane budynki. Ten — tłumaczy mleczarz, z którym kawałek jadę przez wieś — należy do dwojga samotnych staruszków, w tym natomiast, z lewej strony drogi mieszka wdowa, a do tamtego chłopak dopiero z wojska wrócił, jak stanie mocniej na nogi, na pewno willę wybuduje. Tutaj ludzie są gospodarni, zapobiegliwi. A zresztą — macha ręką — Nienadówka to wieś... pantoflarzy, znaczy kobiety rządzą i chyba dlatego dobrze się dzieje. Słowa biorę za dobrą monetę, bo jeżeli nawet i tak jest, jak mówi mleczarz, to pantofel wygląda na
wygodny. Żeby jednak sprawiedliwie zasługi rozdzielić, trzeba podkreślić, że większość mężczyzn spory grosz przywozi z rzeszowskiej WSK, a kobiety niewiele by zdziałały, gdyby nie sprzyjające dla rozwoju rolnictwa i ich działalności warunki. Przecież nie mniej zapobiegliwe były przed wojną, jednak nienadowscy biedę klepali na niewielkich piaszczystych morgach.

Lepszy okres zaczął się dopiero w połowie lat sześćdziesiątych. Podstawę do dzisiejszego dobrobytu stworzyła . dochodowa uprawa truskawek. Trudno dziś dociec, kto z pionierskim uporem przekonywał, że licha ziemia obsadzona truskawkami, rodzić będzie pieniądze.

Gdzie tylko były piaseczki — sadzono truskawki, hektar, półtora i więcej. Zależnie od liczby rąk do pracy w gospodarstwie, bo wiadomo. truskawki wymagają starannej pielęgnacji.

Uprawialiśmy jeszcze len i hodowali bukaty — mówi jeden z mieszkańców Nienadówki. Powoli rozbudzały się apetyty na zwiększanie produkcji i polepszanie warunków życia. Wtedy ruszyła wielka budowa. Organizowaliśmy zespoły wyrobu cegieł, pomagali sobie wzajemnie przy wznoszeniu domów, urządzając je według nowoczesnych wymogów: łazienki, wanny, lodówki, pralki, dziś sporo automatycznych i kilka kolorowych telewizorów.

Za co by człowiek chwycił, korzyść murowana — powiada Genowefa Biernat! Pieniądze dają truskawki, mleko, żywiec wieprzowy, wołowy, brojlery, jaja, dosłownie Wszystko.

Z Nienadówki czterech wozaków co rano odwozi do punktu skupu o-kolo 5 tys. litrów mleka. Wieś stanowi też pewną i mocną bazę dla Zakładów Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Rzeszowie. W gminie Sokołów Młp. należy do najbardziej towarowych.

Chaotyczna produkcja zaczyna się systematyzować. Stosownie do warunków glebowych, no i potrzeb rynku. Dalej, uprawia się truskawki, ale np. miejsce popularnego lnu zajęły rośliny paszowe dla potrzeb hodowli. W hodowli prym wiodą krowy mleczne, a teraz ruszył odchów warchlaków. I to coraz mocniej związany z gospodarką uspołecznioną, którą w gminie reprezentuje Zespołowe Gospodarstwo Rolne SKR.

Słowo „kooperacja” nie od razu zyskało zwolenników. Tym razem wobec nowej i wyższej formy gospodarowania nienadowscy pozostali nieufni. Niedługo. Przewrotu dokonały kobiety. A najpierw w kontakt z SKR-em weszła Genowefa Biernat, która przekonania do kółkowej roboty nabrała prezesując KR przez 8 lat.

Najpierw wzięłam z SKR 2 loszki. Sąsiadki obserwowały, co z tego wyjdzie, a ja na zebraniach w kole KGW, któremu przewodniczę od jego powstania, czyli przez 18 lat, tak po koleżeńsku i gospodarsku wykładałam korzyści.

Efekt przykładu — SKR solidnie wywiązała się z powinności i poglądu tak, że w tym roku gospodynie z KGW wzięły w ramach kooperacji 40 macior. Sama Biernatowa — 10.

Teraz Nienadówka wchodzi w trzeci etap rozwoju, kiedy — oprócz korzyści materialnych — liczą się siły i czas włożone w produkcję. Fakt, że na ułożenie tego rachunku pozwalają warunki. Wiele jest bowiem we wsi zmechanizowanych obór i chlewni — wieś zdobyła zbiorową nagrodę za modernizację obiektów inwentarskich w konkursie „Złota Wiecha” — jest w ponad 40 proc. gospodarstw woda bieżąca, a w polu pracuje więcej maszyn własnych i kółkowych.

Wielu jest rolników w południowo-wschodnich Województwach, którzy nowocześnie organizują produkcję, osiągają nieprzeciętne wyniki i dochody, mają czas na pracę społeczną i odpoczynek. Ale niewiele jest całych wsi, gdzie poziom byłby tak równo wysoki jak w Nienadówce.

Jak to się więc dzieje? W rzeczywistości sprawa prosta. Istnieje tu najwłaściwiej pojęty podział pracy, czyli umiejętne podporządkowanie celów jednostkowych celom ogólnym. A to już jest zasługa organizacji społecznych, m. in. Koła Gospodyń Wiejskich.

KGW z Nienadówki Górnej — wieś dzieli się na Górną, Środkową, Dolną, Poręby i w każdej części są organizacje kobiece, lecz najlepsza właśnie w Górnej — nadaje ton pracy, rozbudza ambicje, wysuwa pomysły, stwarza atmosferę, w której każdy czuje się cząstką całości i każdy za tę całość odpowiada. 65 kobiet w jednym kole — to potęga.

Przed 18 laty — wspomina Biernatowa — niewiele mogło zrobić kilka kobiet. Działalność ograniczała się do zebrań. Członkiń przybywało i przyszły kursy gotowania i pieczenia. Pomagałyśmy — cała wieś zresztą — przy budowie szkoły i drogi, organizowałyśmy zespoły przysposobienia rolniczego. Teraz, prowadzimy dwie odchowalnie kurcząt, uczestniczymy w konkursach: na najładniejszy ogródek przydomowy, najczystsze obejście, więcej mleka dobrej jakości.

To jest konkretna praca, osiągnięcia zaś potwierdzają nagrody i wyróżnienia. Ostatnio KGW uhonorowane zostało odznaką „Zasłużony dla województwa rzeszowskiego”. To wszystko o czymś mówi.

I jeszcze jeden istotny szczegół wnosi koło w życie mieszkańców. Proponuje mianowicie w innej formie niż tylko poprzez ekran telewizora korzystanie z kultury. Najpierw kobiety zorganizowały teatr. Pokazywały sztuki: „Ścieżką przez pole”, „Gwałtu, rety”, „Posażną jedynaczkę” i jeszcze kilka innych, w różnych zresztą miejscowościach Repertuar prosty, dostosowany do rzeczywistości wiejskiej.

Wtedy — powiada nauczycielka miejscowej szkoły Zofia Szczygieł — treść jest właściwie odbierana, przedyskutowana. Zauważyłam, że np. poniedziałkowe teatry telewizyjne są za trudne, ale losami Bronki, Hanki i Leszka z serialu „Daleko od szosy” żyła cała wieś. Bo te sprawy są bliskie i codzienne.

Albo weźmy „Wesele nienadowskie”, pokazujące obrzędy sprzed 70 lat. 20 razy pokazywano je w swojej wsi, a frekwencja nie słaba. Mieszkańcy miasta ten zapał nazwaliby ratowaniem folkloru, a wiejscy jeszcze raz przeżywają zmówiny, oczepiny. Polkę nienadowską czy pieśni swatów śpiewają z głębi serca, naturalnie, bo przecież to wszystko było udziałem ich rodziców, przecież jeszcze po wojnie faktor kojarzył pary...

Dorobek gospodarczy wsi budzi szacunek. Ale też nienadowscy dobrze obliczyli siły na zamiary. Inaczej bowiem nieprędko przyszłoby im zamienić stare chałupy na przestronne wille. I gdyby tych zamiarów nie poparli rzetelną pracą, dziś musieliby szukać wzoru. Tymczasem sami są wzorem.

Na tym budującym akcencie można zakończyć reportaż, ale — jak się powiada — nie ma róży bez kolców. Ciutkę rozgoryczone są nienadowskie członkinie KGW. A to dlatego, że w ślad za aplauzem dla ich poczynań i uznaniem dla artystycznych wysiłków (I miejsce _ ubiegłorocznych wojewódzkich- konfrontacjach zespołów folklorystycznych) nie idzie konkretna pomoc. ’ Deklaracje, owszem, były. Materialnym mecenasem — autokar, organizowanie imprez — zadeklarowały, się być ZPOW w Rzeszowie. Ale o danym słowie zapomnieli. Wiele też. obiecywał na konfrontacjach rzeszowski WDK i Dom Kultury w Sokołowie i też się nimi nikt nie interesuje. Opiekę nad zespoleń roztacza tylko dyrektor i , kilku nauczycieli („aktorzy” Wesela zresztą) ze szkoły w Nienadówce. I też im ręce opadają jak słyszą w swoim związku, że pedagoga ocenia się za pracę dydaktyczną, a nie społeczną. A jeżeli jedno idzie w parze z drugim ?

Biernatowa powiada, że dzisiejsi ludzie są mniej wytrzymali na pracę społeczną. Tak już jest. Zbałamucisz dzień czy dwa, a pieniędzy za to nie ma. Dobrze zrobisz przyjmą jak należność, źle — zaraz gwałt.

Ale mnie — mówi — nic nie zniechęci do społecznikostwa, a jak trzeba — będę kołatać o pomoc. I myślę, że nie pozostanie bez echa mój głos na IX Zjeździe Delegatów KR w Rzeszowie, kiedy postulowałam, aby kółka choć jeden procent swoich zysków przeznaczyły na artystyczną działalność KGW. Nie samą pracą przecież człowiek żyje. Czy mam rację?.,.
strzałka do góry




























Czyny społeczne - Chcą i potrafią

Edward Winiarski
Nowiny rzeszowskie nr 186 z 12 sierpnia 1986


Dziś ludzie nie chcą pracować, poświęcać się dla ogółu, nie interesuje ich wiele z tego, co dzieje się poza własnym obejściem — mawiają starzy działacze wiejscy. Czasami niejeden z nich wspomina z sentymentem jak to kiedyś bywało. Ponarzeka na dzisiejszą, dorodną, wykształconą młodzież, twierdząc, że tego zaangażowania, tego entuzjazmu z jego lat młodości nikomu już nie jest w stanie zaszczepić, ani synowi, ani wnukom.

Czy taka sytuacja, jak w powyższym opisie panuje wszędzie? By się przekonać, że tak nie jest, wystarczy udać się do odległej o 20 kilometrów od Rzeszowa Nienadówki. Działa tu prężna Rada Sołecka. Od swego powstania przed dwoma laty zanotowała dobre wyniki w uporządkowywaniu starych, wiejskich spraw i wprowadzaniu w jej rzeczywistość nowych realiów. Gdy reforma administracyjna z 1974 roku znosząca m. in. gromady, a tworząca system gmin sprawiła, że Nienadówka przestała być siedzibą władz, a centrum decyzyjne przeniosło się do Sokołowa, szereg spraw wymknęło się spod pieczy odpowiednich służb i instytucji nowo organizowanych. W tej sytuacji zawiodła też kontrola społeczna. Wskutek powyższego, niektóre wiejskie sprawy przybrały zdecydowanie niekorzystny obrót, np.: wielu mieszkańców zaczęło dowolnie wyznaczać sobie wielkość swoich parcel. Szczególnie, gdy przylegały one do tak zwanego mienia wiejskiego.

Sprawa ta wywoływała w społeczności nienadowskiej wiele kontrowersji, tworząc także pretekst do obwiniania za powstałą sytuację terenowe organy władzy. Toteż Rada Sołecka, zaraz po ukonstytuowaniu się, postawiła sprawę jasno: wszystkie przypadki i okoliczności samowolnego użytkowania mienia wiejskiego muszą być wyjaśnione do końca. Powołano komisję, sięgnięto do dokumentacji geodezyjnej, przeprowadzono lustrację poszczególnych parcel i po półrocznej działalności ustalono, kto i w jakim stopniu zawładnął wspólnym mieniem.

Po uchwaleniu na zebraniu wiejskim ceny sprzedaży ziemi, Urząd Gminny dostarczył zainteresowanym obywatelom, nakazy płatnicze. Pieniądze z tego źródła posłużą jako uzupełnienie funduszu rozbudowy szkół.

Pod auspicjami i z inspiracji Rady Sołeckiej powołano dwa Komitety Rozbudowy obydwu znajdujących się w Nienadówce szkół. Prace z tym związane, znajdują się w fazie przygotowania dokumentacji i gromadzenia materiałów. „Oczkiem w głowie” Rady jest znajdująca się końcowym stadium realizacji inwestycja pawilonu sportowego, z dużą, przestronną halą, szatniami, natryskami itp., wznoszona w czynie społecznym.

Gdy do społeczności nienadowskiej dotarła wieść, że istnieje szansa doprowadzenia na teren gminy Sokołów gazu przewodowego, poprzez przyłączenie się do nitki gazociągu budowanego na trasie Husów — Sędziszów. w Nienadówce natychmiast zawiązał się Społeczny Komitet Gazyfikacji wsi. Jego członkowie wielokrotnie odwiedzali Karpackie Zakłady Gazownictwa w Krakowie, przedsiębiorstwo w Tarnowie, interesując się możliwościami pozyskania przydziału gazu. W chwili obecnej Komitet Gazyfikacji dokonuje wśród mieszkańców Nienadówki zbiórki pieniędzy na doprowadzenie nitki głównej. Przepadająca na ten rok rata wpłaty wynosi 20 tysięcy złotych od gospodarstwa.

Można by wyliczać wiele pomniejszych problemów, które za sprawą Rady Soleckiej uzyskały właściwe rozwiązania. Nie o chwalenie kogokolwiek tu chodzi. Ważne jest, że udało się rozbudzić aktywność, stworzyć swego rodzaju sztab ludzi, inicjujących zadania, opracowujących koncepcje rozwiązań poszczególnych tematów. Istotne, że sztab ów zyskał akceptację społeczną, że ludzie ci w opinii wioski uchodzą za kompetentnych, odpowiedzialnych. Słowem takich, którym można powierzyć pilotowanie realizacji ważnych dla sołectwa spraw.

Ludzie nie reagują na samo gadanie, najbardziej komunikatywny jest dla nich czyn — mówi przewodniczący Rady Sołeckiej wsi Nienadówka, mgr inż. Mieczysław Gaweł. — Gdy widzą naszą robotę, gdy pojawiają się pierwsze efekty działania, stawiani są przed alternatywą: pozostawać dalej na uboczu, czy przyłączyć się do nas. Rozsądek większości nakazuje to drugie. Ten, kto ma za sobą konkretne efekty nawet w drobnych sprawach potraf, ludzi przekonać do realizacji przedsięwzięcia, pozostającego często na granicy możliwości.

Każdy nowy fakt, jak wyremontowany budynek publiczny, naprawiony kawałek drogi, każda pomyślnie załatwiona sprawa, utwierdza wśród mieszkańców przeświadczenie, że o społeczne dobro warto i trzeba zabiegać.

strzałka do góry



























Nienadówka pod gazem

???
Nowiny rzeszowskie 1994


W niedzielę, 23 bm., mieszkańcy Nienadówki zebrani przed budynkiem poczty, mieli okazję zapalić płomień gazowy, pierwszy w tej wsi, a zarazem w gminie Sokołów Małopolski.

Odbyła się tu uroczystość zakończenia budowy gazociągu. Zapalenie płomyka gazowego oraz poświecenie tablicy pamiątkowej poprzedziła msza święta w kościele parafialnym. Przewodniczący Społecznego Komitetu Gazyfikacji, Mieczysław Gaweł podsumował wysiłek wszystkich uczestników tego przedsięwzięcia. Mieszkańcy oprócz składek pieniężnych w wysokości 6 mil. złotych, wykonali także prace przy budowie gazociągu. Cała inwestycja kosztowała ponad 5 mld zł (starych), sieć gazowa wynosi 34 km długości. Znaczny udział, tak organizacyjny, jak i finansowy, mają władze samorządowe gminy.

Jak powiedział burmistrz Stanisław Ożóg, pozostałe wsie gminy oraz miasto Sokołów przygotowują się do gazyfikacji, w sąsiedniej wsi Trzebuska prace instalacyjne już zakończono. Dla mieszkańców Nienadówki niedzielna uroczystość oznaczała również zakończenie budowy wodociągu. Ta inwestycja kosztowała 2 mld złotych. — Teraz przystępujemy do telefonizacji wsi — poinformował "Nowiny”, sołtys Tadeusz Noworól. Mieszkańcy zadeklarowali po 3 mil zł, przygotowywana jest dokumentacja. A potem ?

Potem nastanie czas budowy kanalizacji.
strzałka do góry




























Jubileusz Nienadówki

Jan Szczypa
Nowiny rzeszowskie nr 81 z 25 kwietnia 1995


Wieś Nienadówka (w gminie Sokołów Młp.) ma 400 lat i przygotowuje się do obchodów jubileuszowych. Wydany z tej okazji „Goniec Nienadowski” zamieszcza program obchodów, które trwać będą od 30 IV do 14 V br.

Kiedyś Nienadówka była gminą, a w latach 1861—1865 stała się własnością baronowej Alviny. Mieszkańcy toczyli spór z właścicielką o prawo poboru opału z lasów, drzewa budowlanego, drzewa na sprzęty gospodarskie oraz wypasania bydła na dworskich gruntach i w lasach. Rolę rozjemcy pełniła Cesarsko-Królewska Komisja, która wnikliwie badała argumenty obu stron.

W tym samym wydaniu „Gońca” znajdujemy historię powstania w Nienadówce Kasy Stefczyka. Została założona w 1909 r. z inicjatywy ks. Ludwika Bukały. Udzielała pożyczek na poprawę gospodarstw i kupno pola. Te dwa odległe w czasie fakty świadczą, że mieszkańcy Nienadówki potrafili dbać o swoje interesy.

strzałka do góry




























Co i w jakim tonie pisały Nowiny ?
powiększ zdjęcie Przeglądając okazjonalne wydanie gazetki "Goniec Nienadowski" którego dwa numery ukazały się z okazji 400 lecia wsi, natrafiłem na krótki tekst. Mówił On o pięknej i dużej wsi w byłym powiecie kolbuszowskim, rozciągającej się na 9 km. Moją uwagę przykuł jednak tytuł artykułu, data i skąd przytoczony fragment pochodził. Nowiny Rzeszowskie - rok 1985. Mamy świetną okazję by przeczytać całkiem fajny tekst, jeżeli weźmiemy pod uwagę o czym pisze autor. Na zdjęciu przedstawiam obiekt, którego artykuł dotycył. Dla wygody oka zamieszczam też tekst przepisany na nowo. Wychodzi mi na to, że to pierwowzór innych późniejszych opracowań na temat "Bramy Pamięci"

EDMUND GAJEWSKI

Nowiny 30-31.03.1985



Monumentalne drzwi z brązu w kościele w Nienadówce są oryginalnym zjawiskiem artystycznym — „Bramą pamięci”, symbolizującą piekło na ziemi, które „nadludzie” zgotowali ludziom unikalnym pomnikiem ofiar pomordowanych przez hitlerowców.

O NIENADÓWCE pierwsze pisane wzmianki sięgają XVI wieku. Wieś wyrosła wśród falistych wzniesień, na skraju Puszczy Sandomierskiej. W 1713 roku w Rewizji Generalnej Ziemi Przemyskiej część zasańska lewobrzeżna, czytamy: W Nienadówce chałup 54...”.

W 1569 roku we wsi wzniesiony został kościół drewniany, jak głosi podanie, przez miejscowych bartników. Według źródeł pisanych, fundatorem kościoła był dziedzic Sokołowa, Nienadówkl, Trzebuski i Łąki, wojewoda poznański Krzysztof Stanbergu Kostka, mąż Anny Pileckiej, późniejszej żony Władysława Jagiełły.

W 1890 roku kościół drewniany został rozebrany, a w tym samym miejscu, zbudowano kościół murowany w stylu neogotyckim z surowej czerwonej cegły. W kościele zachowało się do dziś wiele cennych zabytków, m. in. chrzcielnica barokowa z drewna lipowego (1780 r.) a w bocznej kaplicy nawę ołtarzową stanowi rzeźbiona złocona rama w stylu rokoko w kształcie feretronu na drążkach, z cennymi obrazami m in. „Piety” szkoły wiedeńskiej, zakupionej w 1798 roku. Według podania feretron służył jako ołtarz połowy wojskom polskim króla Jana Sobieskiego.

Monumentalne drzwi z brązu w kościele w Nienadówce — unikalny pomnik ofiar pomordowanych przez hitlerowców. Z boku symboliczne sylwetki ofiar — wielkość nieco mniejsza od naturalnej.

Fot. W. KIRSZNER

W 1943 roku hitlerowcy przeprowadzili we wsi akcję poszukiwań komunistów, w czasie której zastrzelili 11 osób. Nie były to Jedyna ofiary hitlerowskiego terroru. Pełną listę zamordowanych, m. in. księdza i zakonnicy, znaleźć można na tablicy zawieszonej na ścianie zewnętrznej kościoła. Lista ta miała odegrać niebagatelną rolę w powstaniu „Bramy Pamięci”.

Dzisiaj Nienadówka, jedna z największych wsi w b. powiecie kolbuszowskim, ciągnąca się na przestrzeni prawie 9 kilometrów, słynie w okolicy nie tylko z zasobnych plantacji truskawek. Leży przy drodze prowadzącej na północny wschód, przez płaską równinę i wzniesienia Kotliny Sandomierskiej, stanowiąc najkrótsze połączenie Rzeszowa z Lublinem. Przy trasie znajdują się liczne zabytki, rezerwaty przyrody, tereny walk z hitlerowskim najeźdźcą, o których informują prawie wszystkie przewodniki turystyczne. O niezwykłym pomniku w Nienadówce nie znajdziecie jednak w nich wzmianki. Monument z brązu mieszkańcy Nienadówki zobaczyli pierwszy raz przed niespełna ośmiu laty.

Przypadkowe spotkania 12 lat temu w Rzeszowie proboszcza kościoła w Nienadówce z wybitnym współczesnym rzeźbiarzem — Bronisławem Chromym — miało okazać się nader owocne. Artysta wkrótce odwiedził wieś, a jego uwagę przykuła tablica z nazwiskami pomordowanych. Kiedy przystanął przed nią, po chwili zadumy powiedział do księdza:

— Moich dwóch braci też zginęło z rąk hitlerowców, a ojciec cudem uniknął śmierci. Te drzwi powinny być monumentem poświęconym ofiarom obozów i hitlerowskiego terroru.
Tak też się stało. Artysta pracował przy brązowych drzwiach cztery lata.

Czytelnikom należy się garść informacji o twórcy tego unikalnego dzieła.

Docent Bronisław Chromy, prorektor ASP w Krakowie, Jest autorem wielu pomników, m in. Żołnierza Polskiego w Katowicach, a w naszym regionie pomnika Braterstwa Broni Partyzantów Polskich i Radzieckich na Porytowym Wzgórzu w Lasach Janowskich. Wystawy indywidualne w kraju l za granicą, przyniosły twórcy liczne laury. Artysta jest laureatem nagrody miasta Krakowa (1973 rok), nagrody prezesa Rady Ministrów (1979 r.), III nagrody w Retti (1963 r.). specjalnego wyróżnienia za Medal Hiroszima — Nagasaki (1969 r ), II nagrody za medal specjalny Anezzo w 1970 r. i w Barcelonie w 1971 oraz Grand Prix za Medal ku czci Dantego w Rawennie (1973 r.). Jego prace znajdują się w muzeach polskich i zagranicznych" w Paryżu, Madrycie, Moskwie, Barcelonie. Nowym Jorku, Helsinkach, Oslo, Rawennie, Skopje i in.

Najstarsze drzwi kościelne, które zachowały się po dziś dzień, to drewniane wrota w Bazylice św. Sabiny w Awentynie (V wiek). W Polsce starsze o 30 lat od słynnych Drzwi Gnieźnieńskich były Drzwi Płockie powstało w XII wieku. Po 550 latach ponownie Bazylikę Katedralną w Płocku ozdobiły znów wspaniałe brązowe wrota, które są kopią oryginału. Nieznane w kraju, liczące zaledwie 8 lat "Drzwi Nienadowskie”, prawie całkowicie , pozbawione ikonografii, zaskakują swoją świecką tematyką jakże różną od symboliki słynnych a znanych nam drzwi kościelnych. Jedynym elementem sakralnym dzieła Chromego jest wieńcząca łuk portalu postać Chrystusa Frasobliwego, który ze swej wysokości patrzy zatroskanym wzrokiem na ogrom zbrodni, do których zdolni są ludzie zaślepieni nienawiścią.

Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że rzeźba drzwi to kompozycja abstrakcyjna. Po chwili, na przekór pierwszemu wrażeniu, dostrzegamy zagęszczony, realistyczny, dramatyczny w swej wymowie obraz: pierwszej fabryki masowej zagłady; rzędy baraków, wieże strażnicze, tory kolejowe, rampa — granica życia i śmierci. Butni okrutni żołdacy w każdej chwili gotowi do mordu A wszystko to otacza niesamowita, przerażająca pustka — piętno cmentarzy.

Ramą tej apokaliptyczne! epoki pieców są symboliczne postacie — ofiary hitlerowskiego terroru, jeszcze żywe, a już umarłe.,.

Jakże sugestywne są te postacie osaczone agresywnością, ekspresyjne w swoim uczuciu, zdynamizowane cierpieniem i bólem, znieczulone grozą i okrucieństwem. Znaczą i jątrzą niepokój sumienia — niepokój wyobraźni. Sugerują emocjonalny, ale i racjonalny osąd moralny.

Dzieło Bronisława Chromego o wymowie intensywnej i wieloznacznej, o tak wielkiej sile refleksyjnego oddziaływania, nie może być nikomu obojętne, nie tylko w przededniu Miesiąca Pamięci Narodowej.

strzałka do góry


Write a comment

Comments: 0

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013